Powiedzmy sobie szczerze. Neapol nie ma najlepszego PR-u. Od lat mówi się, że miasto jest brudne, rozwalone, chaotyczne i życiu nieprzyjazne. Że rządzi w nim camorra, która kontroluje każdy biznes w mieście. Że jest niebezpieczne, dlatego łatwo tutaj portfel, dziewictwo i życie. I rzeczywiście, Neapol to miejsce, któremu można wiele zarzucić i które na tle klimatycznych mieścinek rozsianych na półwyspie apenińskim wyróżnia się lekkim, ale widocznym na każdym kroku zaniedbaniem. Tu rozkopana ulica, tam walające się odpady. Jest jednak światełko w tunelu! Pomiędzy urbanistycznymi minusami dostrzec można lśniące klimatycznym potencjałem plusy i ważne, żeby o tych miejsca na mapie miasta pamiętać w chwilach urlopowego zwątpienia!
Neapol to trzecie po Rzymie i Mediolanie miasto Włoch. Patrząc na panujący tutaj chaos, trudno uwierzyć, że to właśnie na tę metropolię inne miasta patrzyły kiedyś z podziwem. To właśnie w Neapolu ruszyło pierwsze na półwyspie apenińskim metro. To tutaj mrok nocy zaczęły rozświetlać latarnie gazowe, a z kranów popłynęła bieżąca woda.
Choć w czasie II wojny światowej Neapol był najbardziej zbombardowanym włoskim miastem, to jednak wciąż zachwycać się można jego historyczną zabudową. I właśnie w takiej kamienicy, pamiętającej złote lata stolicy regionu Kampania zamieszkaliśmy w czasie naszego pobytu.
Żeby dotrzeć do mieszkania, które dopiero co przerobione zostało na hotel trzeba było przejechać się dwoma windami, przejść przez otwarte patio i maszerować jeszcze chwilę po schodach. Nasz pokój był duży, a w miarę upływu dni pojawiały się w nim nowe meble. Raz właściciel doniósł krzesło, drugi raz stół. Wtedy zniknął jednak całkiem przydatny, zwłaszcza w chłodne wieczory wełniany koc (widocznie coś za coś). Najbardziej rzucająca się zmiana nastąpiła dnia 3, kiedy to na ścianach pojawiła się cała kolekcja kiczowatych, małych obrazków. Te rozwieszone były chaotycznie w całym pokoju i zapewne zdaniem właściciela tego lokum dodawały mieszkaniu włoskiego szyku i elegancji.
Ale dość o hotelu, który pewnie nikogo specjalnie nie interesuje. Teraz o pogodzie, która ekscytuje każdego, niezależnie od wieku, rasy i orientacji seksualnej. Otóż lało. Często i intensywnie. Nie powinniśmy być zaskoczeni, bo listopad to najbardziej deszczowy miesiąc roku w tamtym rejonie Włoch. Mimo wszystko, w powietrzu unosił się duch rozczarowania, który śmiał się głośno, kiedy wsłuchiwaliśmy się w krople deszczu rytmicznie uderzające o metalowy parapet.
Zauważyliśmy jednak pewną prawidłowość. W Polsce po deszczu pojawiają się grzyby, ewentualnie kałuże. We Włoszech sprzedawcy foliowych płaszczy i parasolek. Już za 1 euro można ubrać się w plastikowe palto w najmodniejszych w sezonie kolorach. Za 3 euro zostajesz posiadaczem parasolki! Te są jednak wyjątkowo nietrwałe stąd zalegające przed wypełnionymi po brzegi śmietnikami stosy części wygiętych siłą wiatru w kierunkach czterech stron świata.
Najciekawsze w Neapolu jest największe w Europie historyczne centrum. 27 wieków historii rozsianych na powierzchni 1700 hektarów całkowicie zasłużenie wpisano na Listę Światowego Dziedzictwa UNESCO. Wąskie przecinające się uliczki. Wysokie kamienice na których sąsiedzi zaglądają sobie do okien, bo domu budowane były bardzo blisko siebie. Z niemal każdego mieszkania wystaje mokre również od deszczu pranie. Pomiędzy domami małe kapliczki z wizerunkami świętych, albo zmarłych członków rodzin. No i knajpki, w których mieszkańcy spędzają leniwe wieczory.
Prawdziwy lokalny hit to bary z drinkami za 1 euro. Król w tej branży jest tylko jeden, a koronę dzierży na swojej głowie Aperol Sprizt. Tutaj podawany bez wody mineralnej i nie w wypukłym kielichu z plasterkiem pomarańczy, ale w plastikowym kubku o pojemności 200 ml. To właśnie do takich miejscach jak wpada neapolitańska młodzież, aby smacznie i skutecznie upić się przed finałem imprezowego wieczoru.
Neapol ma na rozbudowane wybrzeże, z którego latem na pewno roztacza się wspaniały widok na najsłynniejszy wulkan starego kontynentu. My jedyne co widzieliśmy, to gęste chmury zwiastujące zbliżającą się ulewę. Rozstawione przy brzegu łódki, czekały leniwie na cieplejsze dni, kiedy brodaty rybak w żółtym sztormiaku spuści je na taflę wody i razem pomkną w stronę zachodzącego na tle Wezuwiusza słońca.
Najlepsza pizza w Neapolu
Jeśli Neapol to oczywiście pizza. To właśnie tutaj w 1830 r. w otwarto pierwszą na świecie pizzerie – Antica Pizzeria Port’ Alba. Nic więc dziwnego, że danie to jest dla mieszkańców miasta prawdziwą kulinarną świętością i gastronomicznym powodem do lokalnej dumy. Typowa pizza neapolitańska charakteryzuje się wysokimi dobrze wypieczonymi brzegami i cienkim środkiem. Margarita pokryta jest sosem pomidorowym i duża ilością mozzarelli buffala. Pizza neapolitańska nie jest podzielona na kawałki, a miejscowi jedzą ją za pomocą sztućców.
Gdzie zjeść pizzę neapolitańską?
Pizzę w Neapolu można zjeść wszędzie, bo dobrych pizzerii nie brakuje. My wałęsając się ulicami miasta trafiliśmy do L’antica Pizzeria da Michele, jednego z najbardziej kultowych lokali. Jeśli planujesz jednak zabrać swoją drugą połówkę na romantyczną kolację przy świecach i przy dźwiękach włoskiej serenady poprosić o jej/jego rękę radzimy wybrać inną restaurację. L’antica Pizzeria da Michele to miejsce bez kompleksów, snobizmu i zbędnego patosu. Tutaj po prostu od lat można zjeść pyszną pizzę. Ta serwowana jest w dwóch rodzajach: jako margarita albo marinara. Proces zamawiania i konsumpcji wygląda tak. Zazwyczaj przed lokalem kłębi się tłum głodnych ludzi, czekających na wolne miejsce w środku. My akurat mieliśmy szczęście i czekaliśmy niecałe 5 minut (w sezonie czas oczekiwania wydłuża się nawet do 40 minut). Siadasz przy stole bez obrusa, który pan wyciera szmatką tuż przed twoim nosem. Rozsadzanie działa podobnie jak w barze mlecznym. Zajmujesz miejsce, które akurat jest wolne, co oznacza, że możesz dzielić stół z innymi osobami. Mówisz, który rodzaj pizzy chcesz, czy dokupujesz napój w cenie 2 euro, a później obserwujesz jak na twoich oczach grupa jurnych, młodych Włochów ubranych w białe podkoszulki walczy z ciastem.
W międzyczasie możesz podziwiać kolekcję nagłówków i starych fotografii dotyczących pizzerii. Tych nie brakuje, bo miejsce w Neapolu nosi miano kultowego.
Splendoru dodaje również fakt, że właśnie tutaj nakręcono scenę z filmu kiedy Julia Roberts zajada się pizzą. Do zobaczenia -> TUTAJ.
Po posiłku i nie tylko warto wybrać się na kawę, a że ta serwowana w Neapolu uważana jest za jedną z najlepszych na świecie.Oczywiście we Włoszech nie wypada pić niczego innego jak espresso. Gęsty, aromatyczny
Równie gorliwą miłością, jak ta do kawy i pizzy mieszkańcy Neapolu darzą Diego Maradonę. Choć Argentyńczyk opuścił Napoli w 1991 roku, to jednak na murach miasta wciąż można zauważyć jego podobizny, a w sklepach z pamiątkami kupić brelok na klucze z uśmiechniętą buzią piłkarza, który już dawno wygląda nieco inaczej. Nic dziwnego, że mieszkańcy uważają go za półboga, który rozsławił ich miasto jak nikt inny na świecie! Tylko za czasów Maradony, Napoli potrafiło sięgnąć po dwa mistrzostwa Włoch i od tamtego czasu nie powiększyło swojego dorobku. Z “Boskim Diego” w składzie włoski klub zdobył również swoje jedyne trofeum międzynarodowe, Puchar UEFA w sezonie 1988/89. Diego jest tutejszą legendą, a o szacunku klubu może świadczyć fakt, że numer 10 z którym grał argentyński snajper został w klubie zastrzeżony.
No Comments