Europa

Góra Krzyży – miejsce, które warto zobaczyć

Góra Krzyży.

Kazimierz Świtoń: gdyby żył, dostałby w tym miejscu wizualnego orgazmu.

Góra Krzyży to wzgórze położone na Litwie w pobliżu miasteczka Maszkucie. Nazwa tego miejsca nie jest przypadkowa. To właśnie tutaj, na niewielkim wzniesieniu znajduje się około 150 tys. krzyży i krzyżyków. Wszystko zaczęło się w XV wieku od małej kapliczki upamiętniającej przyjęcie chrztu przez Żmudzinów.

Przypuszcza się, że tradycja przynoszenia przez wiernych krucyfiksów narodziła się natomiast w 1831 roku tj. po upadku powstania listopadowego. W ten sposób próbowano czcić pamięć żołnierzy, którzy zginęli walcząc przeciwko Imperium Rosyjskiemu. Władze sowieckie wielokrotnie próbowały ukrócić stawiania na 10-metrowym pagórku zupełnie małych i naprawdę dużych krzyży. 5 kwietnia 1961 roku wszystkie krzyże buldożerem zostały nawet zepchnięte ze wzniesienia. Te drewniane spalono, a metalowe wywieziono na złomowisko i przetopiono. Pomimo zakazów i nasilających się represji wierni nie zaprzestali jednak przynoszenia krzyży i dzięki temu tradycja ta przetrwała do czasów współczesnych. O Górze Krzyży było szczególne głośno w 1993 roku. Wtedy to mszę odprawił tutaj papież Jan Paweł II.

Na Górę Krzyży trafiliśmy przypadkiem. Wszytko zaczęło się od tego, że jeden z naszych kierowców zboczył z głównej trasy prowadzącej z Wilna do Rygi i ostatecznie wysadził nas na komunikacyjnym odludziu. Od Rygi dzieliło nas niecałe 120 kilometrów, ale łapanie stopa w takim miejscu przypomina czekaniem na cud. Ten niespodziewanie nastąpił po 30 minutach, kiedy to mieszkaniec pobliskiej wioski zlitował się nad parą rozbitków i postanowił podwieźć nas około 5 km.

W czasie wspólnej jazdy starym fordem mieszanką angielsko/rosyjskego języka kierowca zaczął skutecznie zachęcać nas do odwiedzenia: „niezwykłego miejsca znajdującego się w tej okolicy”. 5 minut później staliśmy już pod sklep z pamiątkami i kupowaliśmy za 1 euro mały drewniany krzyżyk. Tradycja wymaga bowiem, żeby każda osoba odwiedzająca Górę Krzyży postawiła na niej krzyż i pomodliła się w wybranej przez siebie intencji.

Tego dnia po raz kolejny przekonaliśmy się, że warto zwolnić tempo i jest nadłożyć kilometrów. Nigdy nie wiadomo, kiedy wyjdzie z tego coś przynajmniej niespodziewanie interesującego.

Modlitwy na Górze Krzyży przyniosły chyba pozytywne efekty, bo na następnego stopa do Rygi czekaliśmy niecałe 10 minut. Do stolicy Łotwy zawiozły nas dwie dziewczyny, które jechały właśnie na koncert Red Hot Chilli Peppers. Bosko!

[wpgmza id=”1″]

You Might Also Like

1 Comment

Leave a Reply