Europa

Wyspy Knaryjskie

Taniej się togo zrobić nie dało! Najpierw nocleg na lotnisku. Później zjedzenie na śniadanie belgijskiej bombonierki, którą ktoś zostawił na plastikowym siedzeniu obok hali odpraw. A na koniec lot za 15 euro i spanie na couchsurfing (z przygodami). Wszystko po to, żeby listopadową porą zamienić polską szarą jesień, na hiszpańskie gorące słońce.

Zanim trafimy do naszych pierwszych couchsurferów, rozkładamy się na murku niedaleko plaży i obserwujemy wystrojony w jesienną kolekcję z Zary kwiat tutejszej młodzieży. Jak działa ludzki mózg, że pomimo słońca, wysokich temperatur i zapełnionej plaży nudystów kobitki i faceci dają się namówić na zakup ocieplanego płaszczyka i skórzanych półbutów z popularnej sieciówki? To słowem filozoficznego i zupełnie niepotrzebnego wstępu, a teraz do konkretów.)

KONKRETY:

Naszymi pierwszymi couchsurferami są              . On pochodzi z Hiszpanii i jest nauczycielem matematyki, ona z Francji i pracuje z dziećmi w klasach nauczania początkowego. Są parą od kilku lat, planują ślub i robią bez wątpienia najlepsze na świecie gazpacho, o czym przekonujemy się jeszcze pierwszej nocy.

Nasz drugi couchsurfer okazuje się kompletnym palantem. Czekamy na człowieka w umówionym miejscu na plaży, ale godziny lecą jedna, za drugą, a jego wciąż nie widać na tutejszym egzotycznym horyzoncie. Zapada zmierzch, później noc, a my wciąż próbujemy dodzwonić się do gościa, odbyć kurtuazyjną rozmowę o pracy i zainteresowaniach, a później pójść spać w jego miejmy nadzieję posiadającym dach mieszkaniu. Dobiega godzina 2, my tracimy wiarę w to, że jeszcze tej nocy uda nam się zmrużyć oczy w normalnych warunkach, kiedy nagle odzywa się Jorje! Pyta nas jak gdyby nigdy nic, gdzie jesteśmy, co robimy i jakieś 15 minut później słyszymy dudniące z głośnika electro. Oto nadjeżdża nasz rycerz na białym koniu!

Jorje ma 30 lat, szeroki uśmiech i jest kompletnie pijany. Z tego co udaje nam się usłyszeć, właśnie (niechętnie) opuścił imprezkę i zamierza zabrać nas do swoich kumpli. W innych, nieco bardziej sprzyjających okolicznościach zapewne dołączylibyśmy do tej wesołej gromadki, ale kilka godzin stanu niepewności i obserwowanie stada pielgrzymujących po piasku karaluchów skutecznie ochłodziło nasz imprezowy zapał (tyle karaluchów nie widzieliśmy chyba nigdy!). Nasz nieco zaskoczony, nowo poznany kolega wreszcie zabiera nasz do swojego mieszkania, które okazuje się studiem tatuażu. Dziękujemy jednak za usługi i kładziemy się spać na rozłożonym w salonie obok farb i igieł materacu. „Oby tylko nie obudzić się z wytatuowanym na czole penisem” – myślimy i takim oto optymistycznym akcentem kończymy pełen atrakcji dzień na Wyspach Kanaryjskich.

Rano, najpierw sprawdzamy nasze czoła (wszystko grało), pakujemy plecaki, dziękujemy Jorje za cudowną gościnę i ruszamy czym prędzej do naszych pierwszych couchsurferów.

Zaczynamy normalne zwiedzanie. Miasto, kościoły, dom Krzysztofa Kolumba i plaża nudystów, gdzie średnia wieku waha się w granicach 70 lat. Niby człowiek na starość zaczyna się niepokojąco garbić, ale tutejszych opalonych dziadków dumnie prezentujących swoje wdzięki nikt nie posądziłby o skoliozę! Brawo!

       

You Might Also Like

No Comments

    Leave a Reply