Luźne notatki z czerwonego zeszytu:
W Limie początkowo mieliśmy spać u naszego kolejnego couchsurfera, ale okazało się że chłopak utknął w pracy. Nie może też przechować do wieczora naszych bagaży. W takiej sytuacji zaczęliśmy rozglądać się za tanim hotelem i tutaj o dziwo niezwykle pomocni okazali się krążący po pracownicy informacji turystycznej. To oni skierowali nas do motelu, w którym za 25 soli mieliśmy dostęp do łazienki, łóżko i całkowite poczucie bezpieczeństwa. Wszystko dlatego że hotel znajdował się 200 metrów od Pałacu Prezydenckiego otoczonego tabunem policjantów.
Jedną z rzeczy, która musicie spróbować będąc w Limie jest kajmakowy kleik z rodzynkami. Takie kaloryczne cudo na ulicy sprzedają z małych wózków na kółkach miejscowy handlarze. Pycha!
Wieczorem zupełnym przypadkiem trafiliśmy na ulicę, gdzie znajduje się cała masa kolekcjonerskich sklepów z oldschoolowymi gadżetami. Były stare zabawki, gazety, płyty i pokaźna kolekcja bogato ilustrowanych gazetek erotycznych z lat 80..Kupiliśmy kilka numerów dla znajomych zainteresowanych lokalną peruwiańską prasą. Wieczorem odnaleźliśmy knajpkę, gdzie z 22 sole można było kupić całkiem niezłe wino. Serwowano tam też obłędnie wyglądające kanapki z 9 soli, z ogromną ilością domowej szynki.
W Peru przysmakiem jest świnka morska, zwana tutaj „Cuy”. Podobno w Paru zjada się 65 milionów tych gryzoni rocznie!
No Comments