Azja Chiny

Yangshuo – miejsce w Chinach, które warto zobaczyć

Wycieczka rowerowa w Yangshuo

Słyszeliście kiedyś o Yangshuo? My jeszcze kilka dni temu nie wiedzieliśmy z czym to się je. Tymczasem przyjechaliśmy i jest naprawdę pięknie.  

Na stację w Yangshuo dojeżdżamy autobusem z Guilin. Bilet na autobus, dla jednej osoby kosztował 35 juanów. Regularna cena to 27 juanów, ale ze względu na przypadające akurat Święto Narodowe zaserwowano pasażerom małą podwyżkę. Święto Narodowe jest ogólnochińskim zrywem turystycznym. Miliony ludzi ma wtedy wolne w pracy i rusza na wczasy, jeśli więc planujecie wycieczkę akurat w tym terminie warto zarezerwować wcześniej bilety na pociąg, bo może się okazać, że o prosu wszystkie siedzenia w przedziale są już dawno zajęte. 

Po wyjściu z autobusu tradycyjnie otaczają nas spragnieni dolarów taksówkarze, motocykliści, rikszarze i inni zmotoryzowani, chętni podwieźć nas gdzie tylko sobie życzymy! Na nas niestety nie da się zbyt dużo zarobić, bo wszędzie gdzie się da, staramy się chodzić na pieszo. Grzecznie więc, ale stanowczo dziękujemy i zostawiamy panów z lekkim niedosytem zarobku.

Czas na poszukiwania hostelu. I tutaj jak zwykle zaczynaja się schody. Chińskie hostele/hotele mają to do siebie, że bardzo nie chcą być znalezione. Kropki stawiane na mapach Googla przez właścicieli pensjonatów nie oznaczają wcale, że ich hotel znajduje się dokładnie w tym miejscu. W Guilin np. odnalezienie SUNSHINE APARTAMENT (brawa za nazwę) zajęło nam dobre 30 minut. Po tym czasie okazało się, że APARTAMENT ukryty jest w zupełnie innej części dzielnicy, w kamienicy znajdującej się w podwórku otoczonym wysokimi blokami. SUN więc widziane było słabo, albo wcale.

Guilin. China.

Awangardowy wystrój wnętrza apartamentu w hostelu Sunshine Apartament.

Tym razem też nie jest lepiej. Błąkamy się więc po rozwalonych chodnikach,  na których lokalni sprzedawcy rozrzucili sezonowe warzywa. Są papryczki, bakłażany, papaje ale naszego hostelu brak.

Yangshuo. China.

Lokalni sprzedawcy warzyw rozkładają codziennie swoje towary na jednej z głównych ulic miasta.

Na szczęście w końcu (dzięki pokazywaniu miejscowym chińskiej nazwy miejsca) docieramy do naszego pokoju. Tym razem pokój wygląda naprawdę dobrze. Jest duże okno, czysta łazienka, wygodne łóżko, czajnik i działająca klimatyzacja, czyli dobry zestaw pierwszej potrzeby dla spragnionych ciepła i chłodu podróżnych. Jest też duży karaluch, który na nasz widok zaczął ewakuację do innego pomieszczenia, ale tego pana zaliczymy chyba do minusów. W hotelu można na cały dzień wypożyczyć rower. Taka przyjemność kosztuje za 10 juanów. Bardzo przystępna cena, bo wszystkie inne pazerne wypożyczalnie od razu chciały dwa razy tyle.

Yangshuo. Chiny.

Garkuchnia w bocznej uliczce. Wieczorem na złożonych teraz różowych krzesłach rozsiądą się wygłodniali chińscy turyści.

Rowery dwa 

Z rowerów korzystamy już następnego dnia. Najcięższy etap trasy Tour de Yangshuo stanowi etap miejski. W Chinach da się zauważyć wśród ludzi całkowity brak empatii. Niestety skutki takiego stanu widać także na tutejszych drogach. Zapomnij o regułach włączania się do ruchu, przepuszczania pieszych albo (co za naiwność) zasadzie pierwszeństwo dla nadjeżdżających z prawej strony. Jeśli chcesz przeżyć po prostu mniej oczy wokół głowy i jeśli zauważysz zawahanie w działaniu kierowcy od razu wykorzystaj moment i ruszaj do swojego celu. Niech moc będzie z Tobą!

Yangshuo. Chiny.

Widoki w czasie wycieczki rowerowej w okolica miejscowości Yangshuo.

Jeszcze w hotelu przygotowaliśmy sobie wstępne mapy, ale po przejechaniu pierwszych pięciu kilometrów olewamy wyznaczone trasy i gnamy przed siebie otoczonymi zielonymi polami lasami. Spodziewaliśmy się ostrych podjazdów i kamienistych polnych dróżek, a tymczasem prawie wszędzie jest asfalt, albo uklepana droga.

Yangshuo, China.

Yangshuo – widok na przystań, z której kursują statki obwożące turystów po rzece.

Po jakichś 6 godzinach jazdy i pokonaniu 30 kilometrów wracamy na obiad do Yangshuo. Stara zasada „jedz tam, gdzie swoje ciężko zarobione pieniądze wydają miejscowi” sprawdza się w 85 procentach przypadków. Tym razem zadziałała perfekcyjnie. W jednej z bocznych uliczek miasta znajdujemy małą i niepozornie wyglądającą pierogarnię. Zestaw pierożków na parze kosztuje tutaj od 5-7 juanów, czyli jakieś 3 zł i trzeba przyznać, że z kiszoną białą rzepą i ostrym sosem smakuje naprawdę dobrze!

Chińskie pierożki na parze.

Nie ma ruskich, są na parze. Jakoś trzeba sobie radzić.

Po obiedzie idziemy w stronę West Street boczną uliczką, która wije się na tyłach tutejszych restauracji. Nagle widzimy Chińczyka, który wyciąga z pudła coś bardzo dziwnego. Nie wygląda to jak kurczak, nie jest to tez królik. I nagle w naszych europejskich naiwnych głowach następuje połączenie neuronów i uświadamiamy sobie, że to coś z pudła to nieżywy pies. Facet szybko przenosi zwierzę w inne miejsce zaplecza i chowa je w większym styropianowym pudle. Tę restaurację jak można się domyślać omijaliśmy szerokim łukiem. 

YANGSHUO INFORMACJE PRAKTYCZNE:

  • Największą atrakcją Guilin są rejsy statkiem do Yangshuo. Jeśli chodzi o samo miasto nie warto zostawać dłużej niż jeden dzień, bo nie ma tutaj nic specjalnego do zobaczenia. Znacznie lepiej przeznaczyć swój cenny czas na pobyt w Yangshuo.
  • Do Yangshuo można dopłynąć statkiem (wykupując dość drogą wycieczkę) albo dojechać autobusem (wersja dla oszczędnych).
  • Autobus do Yangshuo kursuje kilkanaście razy dziennie codziennie z dworca autobusowego Guilin Bus Station.
  • Cena biletu 27/35 juanów (z Guilin do Yangshuo zapłaciliśmy więcej, chyba ze względu na święto narodowe). W autobusie jest WiFi.
  • Z North Train Station do Gulin Bus Station można dojechać piętrowym autobusem miejskim numer 100 (bilet 2 juany)
  • W Yangshuo koniecznie wypożyczcie rower i wybierzcie się na przejażdżkę po okolicy. Cena wypożyczenia roweru za dzień od 10 do 20 juanów. (10 w Hostelu Maple at Night Inn )
  • Najlepsze w Yangshuo pierożki na parze w cenie 5-7 juanów tylko tutaj:

Pierożki na parze.

You Might Also Like

No Comments

    Leave a Reply