Choć łatwo nie było, bez udaru słonecznego i odwodnienia dojechaliśmy do San Pedro de Atacama. Widoki jak na Marsie. Wąwozy w skałach mieniących się wszystkimi odcieniami czerwieni. Najlepszy hostel w najpyszniejszą oliwą, na jakiej kiedykolwiek przyszło nam smażyć cebulę. Nasi amerykańscy nowo poznani koledzy wieczorową porą ładują się w busa i jadą do obserwatorium popatrzeć na gwiazdy. My wybieramy opcję na bogato: wino, belka i niebo nad nami. Jest pięknie!
No Comments